W niewieścim sadzie pobliskim
Do snu przymroźnym zamysłem,
W szaty przeoblekam czyste
Ostoje gwiazd, ranki przyszłe.
W zwichrzone klomby ogniste
Jak bramy piekieł karłate,
Z furią gorejąc siarczyście
Srebrzystą ścielę poświatę.
Z marmurów śmiercią pachnących
W niebiosa iskry radosne
Jak zimne lustra błyszczące
Z zazdrością wykrzesam wiośnie.
I zduszę echa błaganie
Porywistym hukiem milczenia.
Stanowczym, władczym nękaniem
Mroźnego jak lód spojrzenia.
Ostatnie komentarze
1 rok 8 tygodni temu
2 lata 3 tygodnie temu
2 lata 4 tygodnie temu
2 lata 36 tygodni temu
2 lata 38 tygodni temu
2 lata 38 tygodni temu
2 lata 44 tygodnie temu
2 lata 45 tygodni temu
3 lata 2 tygodnie temu
3 lata 3 tygodnie temu